niedziela, 9 czerwca 2013

#2 Niall, Louis, Harry Część 2.

... -No więc od pewnego czasu rozmyślamy nad tym, że chcielibyśmy mieć dziecko... - zacął Harry, ale ja mu przerwałam.

- Ale jak? Przecież wy nie dacie... Przecież nie ma zezwolenia dla par... Jak?- zaczęłam się denerwować.

- Spokojnie [T.I.]. Wiemy, i właśnie z tego powodu wracamy się do ciebie. Nie wiem jak mam to powiedzieć, to jest trochę krępujące- zmieszał się Hazza.

- Ja? Ale po co? Przecież... Ooo nie. Wy chyba nie chcecie... ?- zaczęłam powoli domyślać się o co im chodzi.

- Mówiłem, żeby nic nie mówić. Przecież [T.I.] to nasza przyjaciółka, Harry- powiedział zawstydony Lou.

- Chociaż próbowaliśmy. Spokojnie Louis- uspokajał go Harry.

- Zaczekajcie! Czy ktoś mi w ogóle wytłumaczy to wszystko?- mówiłam uspokajając się.

- No po prostu o to, że skoro nie można ich adoptować, to ty... z kimś z nas... Wiesz, o co mi chodzi- mówił Curly.- Po twojej reakcji, nie musisz nic mówić.

- Ale chwilę. Dajcie mi ochłonąć. To dla mnie nowa sytuacja. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. Nie to, że nie chcę wam pomóc. Bo ja naprawdę chcę. Ale chodzi przecież o Niall'a.- mówiłam.

- Naprawdę? Pomogłabyś nam, gdyby Niall się zgodził?- mówił uszczęśliwiony Boo Bear.

- Jesteśmy przyjaciółmi. Wiem, ile to dla was znaczy. Tylko mam nadzieję, że Niall zrozumie to- ciągnęłam.

- Boże [T.I.], nawet nie wiesz ile- skoczyli, aby mnie uściskać.- Precież Mężulek powinien zrozumieć. Przecież wy jesteście idealną parą- powiedzieli chłopcu.

- W sumie masz rację. Nie mamy się raczej czego bać- powiedziałam i ruszyliśmy z porotem do studia. Przez całą drogę martwiłam się tym, jak on zareaguje. Ale porozmawiam z nim o tym w domu.


~Dom~


Wreszcie w upragnionych czterech ścianach. Zmęczona i głodna poszłam do kuchni, aby przygotować kolację. Zaparzyłam nam kawy i robiłam jajecznicę. Nagle poczułam, jak "ktoś" muska mnie po szyi.

- Niall, robię kolację- zaśmiałam się.

- Może poczekać- powiedział na chwilę się ode mnie odrywając.

- Nie może, bo spalę jajecznicę. Poza tym musimy pogadać. Bardzo poważnie- odwróciłam się i zobaczyłam jak uśmiech znika mu z twarzy.

- Czy to coś poważnego? Jesteś chora czy... ? -zaczynał się martwić Niall.

- Nie, nic mi nie jest. Naprawadę. Po prostu... Chodzi o Lou i Hazze- powiedziałam.

- Co? Nie mogą się poradzić Zayn'a czy Liam'a?- zapytał zdziwiony.

- Nie, chodzi o to, że jestem dziewczyną. To bardziej moja sprawa, ale jesteśmy w związku i to też w sumie w dużej miere chodzi o ciebie- odpowiedziałam.

- Danielle też jest dziewczyną (Liam nie zerwał z Danielle). Tak samo jak Perrie, więc o co chodzi?- mówił trochę poirytowany.

- Ale oni nie przyjaźnią się aż tak z nimi. To... prywatna sprawa dla ich najbliższych- powiedziałam.

- Dobra, ja nic nie rozumiem, oświeć mnie i wreszcie to powiedz. Tylko... Jajecznicę dokończ, bo głodny jestem- powiedział i przysiadł przy stole. Zaśmiałam się i dokończyłam poprzednią czynność. Gdy już postawiłam talerze z daniem na stole wraz z kawą, usiadłam na przeciwko Niall'a i zaczęłam poważną rozmowę.

- No więc chodzi o bardzo nietypową rzecz. Louis i Harry...


_________________________________________________________________________________

I jak? Komentujcie, proszę : )

czwartek, 6 czerwca 2013

#1 Niall, Louis, Harry Część 1.

Znałaś One Direction od roku. Poznałaś ich na gali. Tak, również byłaś gwiazdą. Tak, piosenkarką. Można by nawet stwierdzić, że ten rok należy do ciebie. Tak, [T.I] [T.N]- znana gwiazda muzyki pop, piękna, utalentowana, jest ponad One Direction. Zastanawiacie się jak? No, ja też nie wiem. Chociaż... chyba jednak wiem. Chodzi o Larry'ego Stylinson'a. Tak, istnieje. Tak, ujawnił się. Tak, stracił milion "faneczek" kochających tylko Hazze. Tak, wielu się od nich odwróciło. Ale nie martwcie się, mają się świetnie i pomimo tej ogromnej straty "fanek", wciąż rosną w siły. Może to bardziej chodzi o tą szerzącą się nietolerancję do związków homoseksualnych. Zdecydowanie. No, ale wracając do reczywistości... Jesteś z Niall'em. Tak, tym Niall'em Horan'em z One Direction. Lecz dla ciebie był on kimś innym. Dla ciebie był Niall'em Horan'em- miłym, inteligentnym, zabawnym świrem, w  którym zabujałaś się po uszy. Oczywiście z wzajemnością. Chodzicie ze sobą od jakiegoś pół roku. Oboje świetnie się dopełniacie. Nigdy nikt nie widział bardziej zgranej i kochającej się pary niż wy. Nawet fanki 1D, których wciąż są miliony, tolerują wasz związek. Oczywiście natrafiają się takie fanki, które tego nie akceptują. Ale zdecydowanie jest ich mało. Nie powiem, cieszy cię to. Z resztą chłopaków też cię coś łączy. To ogromna przyjaźń, której nikt nie zniszczy. Jesteście taką rodziną Direction. Oczywiście jeszcze z fanami. Lecz ostatni czas nie zapowiadał się za ciekawie. A było to wiosennego poranka...


Wstałaś i zgramoliłaś się spod kołdry. 

- [T.I], wstawaj. Na 10 mamy próbę w studiu nagraniowym- powiedziała twoja menadżerka. 

- Już idę Judy- odpowiedziałaś. Dziś był dzień, w którym nagrywałaś piosenkę, którą napisałaś razem z przyjaciółmi. Tak, mowa tu o Liam'ie, Harry'm, Louis'ie, Zayn'ie i Niall'u, w którym miałaś zarówno przyjaciela, jak i chłopaka. Pisałaś z nimi tekst i również mieliście ją wspólnie zaśpiewać. Ubrałaś się w niebieską sukienkę i zeszłaś na dół. Czekało tam na ciebie twoje ulubione danie- naleśniki z bitą śmietaną i owocami. Zjadłaś wszystko, podziękowałaś za posiłek i wraz z Judy oraz Ben'em- twoim ochroniarzem i zarazem kierowcą, pojechaliście do studia. 

- Hej [T.I]!- przywitał cię kierownik studia.

- Hej Andrew. Chłopcy już są?- zapytałaś go.

- Nie, jeszcze ich nie ma- odpowiedział.

- Ok. To dzięki- powiedziałaś i poszłaś. Szłaś długim korytarzem i weszłaś do sali 269, gdzie znajdowała się sala do nagrań, kiedy... BUM! Oberwałaś wodą. Spojrzałaś łowieszczo na posiadaca wiadra.

- Harry! Obiecuję ci, że uduszę cię gołymi rękoma, gdy wyjdziemy ze studia. Ja nie mam ubrań na zmianę. Oszalałeś?!- zaczęłam wydzierać się na chłopaka.

-Spokojnie, [T.I]. To nie tylko moja wina. Wszyscy są zamieszani w to, ale że ja jestem najsprawniejszy, to ja musiałem objąć to, nie powiem, satysfakcjonujące zadanie. I nie mart się. Twój mężuś ma ci pożyczyć swoje ciuchy, pomyślał trochę... Aż dziwne- zaśmiał się Harry i reszta. Bez nieporozumień, "Mężuś" to taka pieszczotliwa nazwa Niall'a, którą posługują się ciągle chłopcy, mówiąc o nim do mnie. Nie żeby coś, ale mi to pasuje.

- Niall, ty zdradziecka świnio! I ty jeszcze oczekujesz, że ja ci dam buziaka albo wezmę ciuchy od ciebie? Nie no, żarty sobie robisz- udawałam, że się obraziłam.

- [T.I], skarbie, no chyba nie chcesz chodzić tak przez najbliższe kilka godzin?- mówił Niall.

- No dobra, tu mnie masz. Podaj te ubrania- poiedziałam i "z niechęcią" wzięłam te ubrania. - Ale buziaka ci nie dam- pokazałam mu język i poszłam do łazienki się przebrać. Z daleka słyszałam jeszcze głos chłopaka.

- Nie no, teraz ja się obrażam! 

Ach... ten mój "męzulek"... Z resztą, ja nie lepsza. Przebrałam się (3 bluza). Wychodzę z łazienki przebrana i umalowana, a tam co? Niall  bluzie  napisem "OK. I make sandwich for you". Spojrzałam na swoją- "Now, make ma a sandwich". I wszystko jasne. Ach, ten mój żarłok.

- Nie no skarbie, wiesz, że na ciebie to długo gniewać się nie będę- podeszłam i go pocałowałam. Uśmiechnął się. - Zrewanżuję ci się kiedyś za to- szepnęłam mu do ucha. Wzdrygnął się. Chyba go tym wystraszyłam. I dobrze.

- No, to teraz zacznijmy wreszcie próbę- powiedziałam. Wszyscy grzecznie przytaknęli- co było dość dziwne, jak na nas, i zabrali się do pracy.


~2 godziny później~


- Przerwa!- oznjamił Andrew. Wszyscy odetchnęli. Mieliście teraz wolne na jakąś godzinę. Nasz głodomorek poleciał coś przekąsić. Chciał tam skoczyć z tobą, ale nie byłaś głodna i odmówiłaś, więc Niall poszedł z chłopakami. Louis i Harry nie poszli. To dziwne, bo jeszcze nie dawno Hazza narzekał, że głoduje, a teraz odmawia tego, ale cóż. Kto by nas ogarnął.

- [T.I], możemy pogadać?- Zapytał Lou.

- Jasne, mów, co się stało- uśmiechnęłam się.

- Chcielibyśmy porozmawiać z tobą na osobności- powiedział Harry. Zaniepokoiłam się.

- Czy coś się stało?- wypytywałam ich.

- Nie, nic. Chociaż... zależy z jakiej strony na to patrzysz. To nic złego- Opowiadał Louis już podenerwowany.

- No dobrze. Więc może pójdziem do Mc Donald'a, bo Harry narzekał ostatnio na głód?- spytałam.

- Nie no, czytasz mi w myślach [T.I]. I we trójkę ruszyliśmy do wyznaczonego miejsca naprzeciwko studia. Zamówiliśmy jedzenie i po 10 minutach rudyliśmy w stronę parku. Przysiedliśmy na "naszym" miejscu, którym była stara jodła z ławeczką ukrytą za liściami. Tylko my o niej wiedzieliśmy, to dawne miejsce mojej mamy.

- No więc z Harry'm mamy do ciebie prośbę. Nie wiem, czy się zgodzisz. Pamiętaj nie musisz. - zaczął dość niezdecydowanie Lou.

- Dobra, więc o co chodzi?- pytałam już nieco zniecierpliwiona.

- No dobra, Boo Bear, ja to powiem. No więc...


_________________________________________________________________________________

No i jak? Podoba się? :) Jak myślicie, o co będzie chodziło. Proszę piszcie komentarze. To mój pierwszy w życiu imagin. Piszcie, bo nie wiem, czy jest sens...